wtorek, 24 lutego 2015

Rozdanie z Balea - wygrywaja dwie osoby

Hej Kochani! Ostatnio znów mam sporo na głowie i nie mam czasu na blogowanie.:( 
Wygląda na to, że najgorsze jeszcze przede mną, więc przez pewien czas może mnie tutaj nie być.
Zostawiam Was jednak z kolejnym konkursem, więc może nawet nie zauważycie mojej nieobecności, haha!
Poniżej zestawy do wyboru:
Przy okazji ostatniego wpisu z kremem do rąk Balea, kilka z Was wspomniało, że nie miało jeszcze styczności z kosmetykami tej marki. Jak tylko te maleństwa wpadły mi w łapki, postanowiłam zorganizować rozdanie dla Was.;)
W obu zestawach znajdują się żel pod prysznic z najnowszej letniej już serii i antyperspirant w kulce (sensitive/dry). Wersje żeli to Cabana dream (bardziej orzeźwiający, owocowy - zestaw nr 1), oraz Paradise Beach (kokos+ananas, pachnie latem i dobrym koktajlem - zestaw nr 2).
Wygrywają dwie osoby.Nagrody wysyłam tylko na terenie Polski. Czas trwania rozdania: 24.02.2015 - 24.03.2015. Po ogłoszeniu wyników wysyłam maile do zwycięzców (by uniknąć podszywania się itd), a na odpowiedzi czekam 7dni. W razie braku odpowiedzi wylosuję kolejną osobę :)
Tym razem postanowiłam, że udział można brać tylko poprzez zgłoszenie na blogu, facebookowe konkursy przysparzają mi zbyt wielu fanów-konkursowiczów z tablicami wypełnionymi przeróżnymi zgłoszeniami, polujących na darmowe WSZYSTKO...

Zasady udziału w rozdaniu:
Obowiązkowo:
- Zaobserwuj mojego bloga
- podaj swój e-mail
- wybierz zestaw dla siebie

Dodatkowe losy:
- za dodanie baneru w pasku bocznym na swoim blogu 
- za polubienie mojego fanpage na facebook TUTAJ 
- za dodanie mojego bloga do blogrolla 

Wzór zgłoszenia:
Obserwuję jako: 
E-mail: 
Wybieram zestaw: I/II
Baner: nie/tak link
Lubię na facebooku: nie/ tak imię i dwie pierwsze litery nazwiska
Blogroll: nie/tak link

czwartek, 19 lutego 2015

Rumiankowy krem do rąk i łokci Balea


Hej! Są tutaj jacyś maniacy kremów do rąk? Ja do nich nie należę, ale tak się składa, że zawsze mam jakiś w zapasie, a i mam już za sobą kilka kremików zużytych do cna, w tym jeden marki Balea, który stał się moim ulubieńcem. Mowa o wersji Papaja z maślanką, o którym pisałam TUTAJ. Ostatnio pod lupę wzięłam inny krem tej marki - rumiankowy krem do rąk i łokci, o którym będzie w dzisiejszym poście. Jesteście ciekawi czy dorównał swojemu poprzednikowi? Zapraszam do dalszej części wpisu!:)
Moja opinia: Krem znajduje się w typowej dla tego typu produktów tubce z miękkiego plastiku, dzięki czemu łatwo wydobyć go se środka. Ma biały kolor i lekką konsystencję. Jest bardzo wydajny, ale nie do końca skuteczny, przez co jego zużywanie dłuży mi się okropnie. Niestety długo się wchłania i zostawia na dłoniach wyczuwalną warstewkę, czego nie cierpię, chyba że krem jest tego wart i działa na prawdę dobrze. Jednak jego działanie nie zawsze mnie satysfakcjonuje - kiedy moje dłonie są bardzo przesuszone, muszę aplikować go kilkukrotnie i ulga jest krótkotrwała. Nadaje się tylko do używania profilaktycznie zaraz po umyciu dłoni w bardzo niewielkich ilościach, lub na noc w większych.
Sprawę ratuje przyjemny, rumiankowy zapach i zapewne cena. Nie jestem w stanie napisać ile dokładnie kosztował, ponieważ dostałam go w prezencie, ale jak na Balea przystało na pewno był niedrogi. :) 
Jeśli chodzi o pielęgnację łokci -  przyznaję się bez bicia, że na tym polu go nie wypróbowałam. Jak zapewne większość z Was, łokcie smaruję balsamem tak, jak resztę ciała i to mi wystarcza. :)



Moja ocena: 3-/5 Nie jest całkiem źle, nie jest też dobrze. Na pewno do niego nie wrócę!

wtorek, 17 lutego 2015

SVR, Provegol, Eau demaquillante micellaire (Woda do demakijazu skory wrazliwej)

 Od producenta: Provegol Eau demaquillante micellaire - to produkt stworzony specjalnie do demakijażu. Formuła płynu micelarnego pozwala bardzo dokładnie oczyścić skórę bez konieczności użycia mleczka. Można go stosować do demakijażu całej twarzy, również oczu i ust. 
Woda Provegol usuwa każdy rodzaj tuszu do rzęs, również wodoodporny, bez konieczności intensywnego pocierania! 
Receptura wody Provegol uwzględnia potrzeby najbardziej wrażliwej skóry: usunięto z niej konserwanty (parabeny), zaś dodatek alantoiny i wyciągu z nagietka działa łagodząco. Dodatek substancji nawilżających pozostawia skórę gładką i delikatną, bez uczucia wysuszenia.
Doskonale oczyszcza skórę z zanieczyszczeń oraz usuwa makijaż. Przeznaczony do skóry suchej i wrażliwej, do oczyszczania skóry twarzy oraz oczu i ust. Zachowuje płaszcz hydrolipidowy skóry. Wyciąg z nagietka lekarskiego i alantoina łagodzą podrażnienia.
Skład: wyciąg z nagietka lekarskiego, alantoina, gliceryna, pH fizjologiczne, delikatny zapach, bez alkoholu, bez mydła, bez konserwantów - parabenów.
Cena: 50zł / 500ml, na  zdjęciach opakowanie 200ml, jednak nie wiem ile takowe kosztuje:)
Moja opinia: Woda do demakijażu SVR mieści się w poręcznej buteleczce, która była dobrze zabezpieczona, dzięki czemu wiadomo że nikt wcześniej jej nie używał. Wąski "dziubek" widoczny dość dobrze na powyższym zdjęciu, pozwala na zaaplikowanie dokładnie takiej ilości płynu, jakiej sobie życzymy. 
Płyn jest wydajny i zaskakująco skuteczny w działaniu, mimo swojej delikatności. Zmywa każdy mój makijaż i nawet cienie Colour tattoo od Maybelline nie stanowią dla niego przeszkody. Bez zbędnego pocierania rozpuszcza tusz do rzęs, chociaż czasem najpierw go lekko rozmazuje, a dopiero potem zbiera. Niemniej jednak jest bardzo delikatny i pozwala uniknąć mocniejszego pocierania powiek, a przy tym nie pozostawia żadnych resztek makijażu.
Znalazłam w nim tylko jedną wadę - zapach. Jak dla mnie jest zbyt intensywny i wolałabym gdyby taki dermokosmetyk był bezzapachowy. Nie oznacza to, że produkt pachnie nieprzyjemnie, bo skłamałabym gdybym tak napisała. Poza tym mankamentem produkt działa bez zarzutu i jestem z niego bardzo zadowolona.
Moja ocena: 5-/5 Polubiłam go i jeśli kiedyś trafi się okazja cenowa to na pewno do niego wrócę. ;)

niedziela, 15 lutego 2015

Planeta Organica - Ajurwedyjska Zlota Maska - Gestosc i wzrost wlosow


Cena: 21,38zł/300ml na Skarby Syberii KLIK
 Kliknij w zdjęcie, aby powiększyć :)
Moja opinia: Musicie przyznać, że maska Ajurwedyjska wygląda pięknie - jest prawdziwie złota! Na zdjęciach udało mi się w miarę dobrze uchwycić te mieniące drobinki, które sprawiają, że każde użycie tego produktu jest wyjątkowe. Żadne drobinki nie zostają na włosach - bez obaw.:)
Co więcej, maska jest bardzo przyjemna w użyciu i wydajna. A jak ja mówię, że jest wydajna to na prawdę taka jest! Zazwyczaj moje włosy chłoną tego typu produkty w zastraszającym tempie i jedno opakowanie wystarcza mi na maksymalnie 7 użyć, a tutaj końca nie widać!:)  Ma dość gęstą konsystencję, dzięki czemu nie spływa z włosów i nie trzeba jej dokładać
Zdziwiło mnie, że według producenta wystarczy jej 5-10 minut na okiełznanie zniszczonych włosów, zazwyczaj maski trzymam na włosach dłużej, ale spróbowałam i działa! Co prawda efekty są jeszcze lepsze wtedy, gdy przedłużam ten czas do 15 minut, ale nie jest to konieczne.
Co robi? Przede wszystkim sprawia, że włosy są miłe w dotyku, nawilżone i wyglądają zdrowo. Nie obciąża, więc czasem nawet zdarza mi się stosować ją nawet przy skórze głowy, a nie tylko na długości jak do tej pory miałam to w zwyczaju. Po jej użyciu moje włosy są lekkie, a nie oklapnięte, za to duży plus! 
Nie robi cudów, więc obawiam się że posiadaczki bardzo zniszczonych włosów nie będą z niej zadowolone, ale jeśli nie wymagacie efektu WOW i tak jak ja cieszycie się włosami w dobrej kondycji - warto spróbować. Ja bardzo lubię jej używać od czasu do czasu, bo przy częstszym stosowaniu mam wrażenie, że traci na mocy.
Kolejnym umilaczem jest zapach maski, który zapewne nie każdej z Was przypadnie do gustu. Jak wiele produktów Planeta Organica, i ona ma zapach orientalny, lekko kadzidlany.  Utrzymuje się na włosach jeszcze do następnego dnia, ale nie jest to zapach tak długotrwały i intensywny, jak w przypadku innych testowanych przeze mnie do tej pory produktów tej marki. Co wcale nie jest wadą, bo nie zawsze mam ochotę na taką  intensywność zapachu na włosach.
Moja ocena: 4/5 Nie jest to mój ideał, ale na pewno do niej wrócę, bo ma w sobie coś, czym mnie oczarowała.:)

piątek, 13 lutego 2015

GorVita, anticellulitis - walka z pomaranczowa skorka

GorVita, Żel anticellulitis modelująco - wyszczuplająco - ujędrniający
Hej Kochane! Dziś będzie o kolejnym produkcie, który ma za zadanie pomóc w walce z cellulitem. Mimo, że do lata jeszcze daleko, ja już podjęłam walkę z tym okropieństwem, a właściwie wcale jej nie zaprzestałam z nadejściem zimy! Uparcie dążę do celu, hihi.:)
Jesteście ciekawe jakie są moje wrażenia ze stosowania Żelu Anticellulitis? Zapraszam do dalszej części posta!
 Cena: ok 20zł /200ml
Moja opinia: Naszego pogromcę cellulitu znajdziemy w niewielkiej buteleczce z pompką, która dodatkowo kryje się w kartoniku. Pompka działa bez zarzutu i dozuje odpowiednią ilość produktu.
Sam produkt wcale nie jest tak na prawdę żelem, a raczej gęstym balsamem lub żelo-kremem. Ma beżowy kolor, co możecie zobaczyć na drugim zdjęciu, a przez przezroczyste opakowanie  dokładnie widać ile produktu jeszcze nam zostało. Mimo, że nie używam go dużo, bo tylko dwie pompki dziennie (tylko na wybrane partie ciała), produktu dość szybko mi ubywało, więc za tą cenę uważam że fajnie byłoby dostać go troszkę więcej.
Ciekawe jesteście tego czy działa? Działa, ale nie do końca. Skóra w czasie jego używana była ujędrniona i napięta, jednak uparta pomarańczowa skórka została i ma się całkiem nieźle. W niektórych miejscach jest mniej widoczna, w innych bez zmian. Tragedii nie ma, ale zachwytów też brak.
Producent zaleca używanie tego produktu nawet kilka razy dziennie, ale nie będę oryginalna i napiszę, że nie mam na to czasu. Aplikowałam go tylko wieczorem. 
Zapewne gdybym znalazła czas na powtarzanie tej czynności, efekty byłyby jeszcze lepsze. 
Po jego użyciu skóra się nie lepi, produkt szybko się wchłania i jest przyjemny w stosowaniu. Ma dość specyficzny, apteczny zapach, który nie utrzymuje się na skórze i osobiście mi nie przeszkadzał. Wiele z dziewczyn narzeka na uporczywe pieczenie po aplikacji, ja jednak się z tym nie spotkałam. Kilka razy poczułam ciepło na skórze, ale nie było żadnego szczypania, pieczenia czy zaczerwienienia. Nawet kiedy aplikowałam go bezpośrednio po wykonaniu peelingu nie spotkał mnie taki dyskomfort! Bardzo się zdziwiłam, bo w przypadku chłodzącego produktu innej marki (Eveline) czułam prawdziwy chłód, a tutaj zapowiedzianego pieczenia nie było. Jak dla mnie jest to raczej zaleta niż wada, bo wiem że najprawdopodobniej mogłabym stosować go również latem bez ryzyka, że się roztopię!;)

Moja ocena: 4-/5 Mogło być lepiej, ale i tak używałam go z przyjemnością.

czwartek, 12 lutego 2015

Wyniki konkursu z bransoletkami, a wlasciwie ich brak

Hej Kochani! Przepraszam, że tak późno piszę na ten tamat, ale kompletnie nie wiedziałyśmy z Pauliną jak zakończyć ten konkurs.
Niestety przez cały miesiąc zgłosiło się tylko 17 osób! Sytuacja przykra, bo idea rozdania była na prawdę fajna i jak wiecie, dochody z nagród miały pójść na szczytne cele...
Czekałyśmy długo i dopiero dziś ostatecznie podjęłyśmy decyzję.
W takiej sytuacji zadecydowałyśmy z Pauliną, że konkurs po prostu odwołamy. Bardzo Was przepraszam, ale nie spodziewałam się, że zainteresowanie będzie tak małe, wręcz znikome...

Zarówno na moim blogu, jak i Pauliny (http://loveandvanillascent.blogspot.com) obecnie trwają inne konkursy, więc nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was do udziału w nich. Na pewno każda z Was znajdzie coś dla siebie, a wszystkie osoby, które zgłosiły się do konkursu który nie wypalił, dostaną dodatkowo po 2 losy w innych rozdaniach na Naszych blogach. Myślę, że tak będzie najuczciwiej. 

wtorek, 10 lutego 2015

Minirecenzje losowych kosmetyków cz3 {produkty do mycia ciala}

Hej kochane! Dziś pora na kolejną część z serii losowych kosmetyków, którą niedawno wprowadziłam na bloga. Jeśli ktoś nie wie, idea jest taka: często zdarza się, że używam danych produktów, ale niekoniecznie mam ochotę poświęcić im oddzielnego posta. Powody są przeróżne, czasem nie do końca jestem z nich zadowolona i są to takie zwyklaki, że aż nie chce mi się o nich pisać, lub po prostu nie mam ładnych zdjęć owych produktów, a one już mi się skończyły i nie mogę tego naprawić. Takie własnie kosmetyki znajdują się w postach tej serii. U większości z Was taką funkcję pełni "projekt denko", ale ja wyrzucam puste opakowania na bieżąco.:) Jeśli ominęły Was poprzednie posty, zapraszam tutaj:
Pierwsza część: KLIK (Avon, Fitomed, On Line, Flodomax, BingoSpa, Batiste, Barwa, Biały jeleń)
Część druga: KLIK (kolorówka: Sephora, Sleek, Givenchy, Bell i inne)
Pierwszym bohaterem dzisiejszego posta jest perfumowane mydełko Shiseido Zen Sun, które dostałam od Ines. Używała go moja mama, która uwielbia takie produkty i była nim zachwycona. Dobrze myło, nie wysuszało skóry, pięknie i długo pachniało, a do tego ładnie wyglądało. Czego chcieć więcej od perfumowanego mydełka?:)

Kolejny przyjemniaczek to aloesowe mydło equilibra. Dobrze myło i było bardzo delikatne dla skóry, co więcej - lekko nawilżało! Odpowiednie zarówno do mycia twarzy jak i ciała, czyli tak, jak lubię. Do tego przepięknie pachniało nawet przez papierek. Cudo!


 A teraz przyszła pora na kosmetyki Balea. Tą markę znają już chyba wszyscy! Niedrogie, wydajne, o bajkowych zapachach - to właśnie kosmetyki Balea. Niestety u Nas z dostępem do nich jest ciężko i trzeba ratować się zakupami przez internet.
Żel pod prysznic o zapachu truskawek to raj dla zmysłów. Pachnie prawdziwymi, lekko kwaśnymi truskawkami, żeby zaraz przejść w lekko deserową, słodką nutę. Rozkosz. :) Najlepsze jest to, że zapach utrzymuje się na ciele jeszcze jakiś czas po kąpieli!

 Kolejny letni zapach to kokos w połączeniu z nektarynką - świetny duet. Bardziej wyczuwalna jest nektarynka, zapach jest słodki i przyjemny. Oba żele są bardzo wydajne i używałam ich z przyjemnością! Przynajmniej do czasu aż kokosa z nektaryną porwał mój narzeczony. :D

Miałyście któryś z tych produktów?:> 

piątek, 6 lutego 2015

Tołpa, Botanic Dąb Paragwajski, Ujędrniający żel pod prysznic

Hej kochane! Dziś będzie o...
Ujędrniającym żelu pod prysznic! O tak! Wierzycie w takie możliwości myjadełka, czy tak jak ja traktujecie obietnice producenta z przymrużeniem oka?:>
Skład: Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Cocodimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Whead Protein, Peat Extract, Ilex Paraguariensis Extract, Coffea Arabica Bean Extract, Bambusa Arundinacea Stem Extract, Parfum, Acrylates/C10-C30 Alkyl Acrylate Crossopolymer, Xanthan Gum, Cetyl Hydroxyethylcellulose, Butylene Glycol, PEG-60 Almond Glycerides, Tetrasodium EDTA, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Caprylyl Glyco.l 

Cena: 21zł / 200ml

Moja opinia: Muszę przyznać, że zakochałam się w zapachu tego żelu. Jest niezwykle nietypowy i sama nigdy nie byłabym w stanie porównać go do czegokolwiek! Na szczęście z pomocą przychodzi opis producenta, gdzie jako "małe wielkie składniki" zostają wymienione takie cuda jak ekstrakt z liści dębu paragwajskiego, ekstrakt z nasion kawy, czy pędy bambusa. Mieszanka niezwykle świeża i orzeźwiająca. W żelu zatopione są bardzo malutkie drobinki, których zadaniem jest delikatny masaż skóry i to najprawdopodobniej głównie one mają zapewnić nam ujędrnienie skóry, czego jednak przy użyciu samego żelu nie zauważyłam. Bez względu na to jak bardzo lubię Tołpę, trudno mi uwierzyć, że żel pod prysznic może mieć działanie ujędrniające i ten go nie ma, a przynajmniej ja go nie widzę. Wierzę jednak, że podobnie jak moje ulubione mydełko kawowe (KLIK mydełko handmade, KLIK mydełko Mydlarni Powrót do Natury) może on wspomagać kurację antycellulitową, jeśli takową stosujemy.
Wracając do bardziej oczywistych właściwości - produkt bardzo delikatnie oczyszcza skórę, nie wysusza i nie podrażnia. Lekko się pieni, ale dla mnie to zbyt mało i niestety traci na wydajności. Myślę, że wydajność w stosunku do ceny jest bardzo niekorzystna i sama na pewno nie skuszę się na ten produkt w regularnej cenie, nawet mimo tego magnetycznego zapachu.
Moja ocena:4/5 Słaba wydajność i wysoka cena sprawiają, że czuję niedosyt! 

środa, 4 lutego 2015

Styczniowy HAUL! - Zakupy i przesyłki - Ubrania i kosmetyki

Hej Kochani! Dziś znów mały przegląd nowości - ostatnio takie posty pojawiają się u mnie często, ale od razu uprzedzam że od dziś koniec z zakupami!:D  Moim priorytetem jest zbieranie funduszy na wakacje, więc pora zapomnieć o nowych ciuchach i kosmetykach na jakiś czas!
A dziś pokażę Wam co trafiło w moje rączki w ubiegłym miesiącu... i nie tylko :)
Zacznę od koszuli, którą kupiłam jeszcze w grudniu, ale zniknęła w czeluściach pralni i nie mogłam Wam jej pokazać. Teraz wróciła w obieg i mogę się nią pochwalić - moim zdaniem jest śliczna! Kupiłam ją na dziale dziecięcym w H&M za niecałe 60zł.
Powyżej sweterko-bluzeczka kupiona za zawrotną kwotę 35zł w Realu. Świetnie wygląda z lekko podwiniętymi rękawkami i już oczami wyobraźni widzę ją na sobie w ciepłe letnie wieczory w duecie z dżinsowymi szortami. <3
Następny nabytek do dżinsowa kurteczka upolowana na wyprzedaży w Bershka za niecałe 45zł. Od dawna taka mi się marzyła, ale ceny zawsze zniechęcały, więc teraz nie wahałam się ani chwili przed zakupem.:)
Przy okazji w jakimś sklepiku no-name skusiłam się na komin za niecałe 10zł. Myślę, że będzie się fajne sprawdzał gdy zima w końcu odejdzie. Do tego jest bardzo miły w dotyku.
Nie miałam w planie zakupu spodni dresowych, ale te kosztowały aż 15zł w Carrefour, więc wzięłam i nie żałuję.:D
Przy okazji zakupów w Bershka miałam okazję spędzić sporo czasu w kolejce - uroki wyprzedaży. Kiedy tak stałam i czekałam na swoją kolej, wpadł mi w oko ten kociak i nie mogłam mu się oprzeć. Kosztował 15zł i będzie super do malutkich torebek, gdzie nie mogę zmieścić całego portfela.
Zamówiłam próbki podkładów earthnicity i Neauty. Neauty bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły, a earthnicity już trochę mniej.
Powyżej i poniżej zdjęcia moich zakupów na e-naturalne.pl. Skusiłam się na dużą butlę hydrolatu z mięty pieprzowej, który już wcześniej miałam i super się sprawdził. Pisałam o nim TUTAJ. Olej z nasion bawełny to mój hit w pielęgnacji twarzy, miałam go kiedyś (innej marki) i pisałam o nim TUTAJ. Postanowiłam wypróbować olejek z pestek dzikiej róży i sprawdzić jak sprawdzą się na mojej twarzy oleje wymieszane z kwasem hialuronowym.
Pora na łupy z lutego... :)
Ostatnio wybrałam się na poszukiwanie czarnych rurek skinny, bo moje są już wyblakłe, zbyt duże i nie przylegają do nogi tak jakbym tego chciała. Idealne (na gumce) znalazłam w H&M za niecałe 60zł.
Biedronka skusiła mnie kapciami za 15zł. Na żywo wyglądają jakiś tak ładniej.:D Są ciepłe i wygodne, więc jestem na tak.
W ostatnim tego typu wpisie pojawił się olej kokosowy Olejowy Raj, a tym razem zawitał do mnie w duecie z olejem z pestek słonecznika. Na pewno w osobnym poście napiszę co nieco na ich temat i dowiecie się dlaczego kokosek tak szybko u mnie schodzi.:)
TaDaaaam. Były próbki to i zamówiłam cały podkład, skoro byłam zadowolona. Nie, nie jest to współpraca, do współpracy mnie nie chcieli.:D
Na koniec najświeższa przesyłka otrzymana jakąś godzinę temu. Ostatnio mój Ojciec Chrzestny zadzwonił z prośbą by sprawdzić w PL ceny Czystka ciętego i przy okazji zachwalał jego działanie. Poczytałyśmy z mamą co nieco na jego temat i teraz mam w planie pić go namiętnie, liczę że pozytywnie zadziała na moją cerę. Aż 3 wory, bo dwa z nich pójdą w łapki kogoś innego, w tym oczywiście winowajcy całych zakupów.:)

Co Wy na to? Coś wpadło Wam w oko? Dajcie znać jeśli piłyście napar z Czystka i jak stosujecie olej kokosowy!:)

poniedziałek, 2 lutego 2015

Tonik rozjasniajaco-wybielajacy z kwasem kojowym 4% i hydrolatem mietowym od e-naturalne

Hej! Dziś opowiem o mojej walce z przebarwieniami, bohaterem posta będzie:
Tonik rozjaśniająco-wybielający z kwasem kojowym 4% i hydrolatem miętowym. Jesteście ciekawe czy sprawdził się w swojej roli? Zapraszam do dalszej części posta!:)
 Od producenta: Tonik rozjaśniająco-wybielający to idealny produkt wspomagający wybielanie oraz rozjaśnianie cery - działa wybielająco, rozjaśnia przebarwienia oraz wyrównuje koloryt, przywracając cerze blask. Dodatkowo działa lekko ściągająco oraz antyseptycznie. Odświeża, łagodzi podrażnienia oraz przywraca skórze odpowiedni odczyn pH, jednocześnie oczyszczając ją i tonizując.
Hydrolat z mięty pieprzowej posiada właściwości odświeżające, pobudzające oraz tonizujące. Łagodzi podrażnienia, działa antybakteryjnie oraz odkażająco. W przypadku cery tłustej i mieszanej zmniejsza pory oraz łagodzi podrażnienia, przyspiesza gojenie się ran. Przywraca odpowiedni odczyn skóry oraz posiada właściwości rozjaśniające. Idealny do pielęgnacji oraz odświeżania w ciągu dnia każdego rodzaju skóry. Wzmacnia warstwę lipidową i delikatnie ochładza. Ponadto może być stosowany do odświeżania makijażu.
Kwas kojowy to substancja o udowodnionym działaniu wybielającym. Rozjaśnia przebarwienia, wyrównuje koloryt, piegi, plamy starcze oraz blizny. Rozjaśnia cerę, czyniąc ją bardziej promienną. Ponadto rozjaśnia opaleniznę oraz pomaga zmniejszyć plamy związane ze starzeniem się skóry.
Ekstrakt z kwiatów Czarnego bzu stymuluje produkcję kwasu hialuronowego oraz zwiększa nawilżenie i regenerację, a także chroni kruche naczynka włosowate, zwiększając ich elastyczność. Substancja ta jest jednym z najsilniejszych antyutleniaczy, wykazuje działanie łagodzące, przeciwzapalne, oczyszczające, a także ściągające i antybakteryjne. Jego drogocenne działanie wykorzystywane jest zarówno w kosmetyce, jak i medycynie.
Witamina B3 zastosowana w kosmetykach działa przeciwstarzeniowo poprzez stymulację produkcji kolagenu oraz ceramidów, co czyni ją idealnym produktem dla skóry starzejącej się i dojrzałej. Reguluje poziom nawilżenia skóry oraz zwiększa jej elastyczność. Rozjaśnia przebarwienia posłoneczne oraz zapobiega powstawaniu kolejnych.
Witamina B5 wnikając bardzo głęboko w skórę, poprawia jej nawilżenie, ujędrnia i uelastycznia. Łagodzi wszelkie podrażnienia i stany zapalne, a także przyspiesza regenerację naskórka oraz gojenie ran. Dzięki dużemu powinowactwu do keratyny jest jednym z najlepszych środków wpływających.

Cena: 26,90zł/100g na www.e-naturalne.pl, a dokładnie tutaj: KLIK
Pod powyższym linkiem znajdziecie również instrukcję jak przyrządzić ten tonik, nie chciałam już kopiować całej instrukcji.
 Moja opinia: Przyznam, że tonik nie od razu przypadł mi do gustu - ma kilka cech, które sprawiły że jego używanie nie było dla mnie przyjemnością, a przynajmniej tak było na początku - później znalazłam na niego sposób. 
Najpierw stosowałam go jak zwyczajny tonik, spryskiwałam nim płatek higieniczny, który później lądował na twarzy. Tak potraktowana cera była delikatnie oczyszczona, ale niestety pozostawała na niej lekko lepka warstewka, która mi się nie podobała. Jeśli akurat nie wychodziłam z domu to po prostu nakładałam na to krem do twarzy, który neutralizował tą lepkość, ale wciąż to nie było TO. Tak samo na noc, a pod makijaż go nie stosowałam. 
Po miesiącu skóra miała wyraźnie wyrównany koloryt, była delikatnie bledsza, ale nie wybielona - bez obaw. Tonik lekko nawilża i nie powoduje zaczerwienienia czy podrażnienia nawet w czasie gdy cera jest przesuszona. 
Przebarwienia są widocznie rozjaśnione i nie rzucają się już w oczy. Nie zniknęły, ale nie potrzebuję już korektora by je zamaskować - wystarczy lekki podkład, a i bez niego nie jest źle! Te świeższe plamki znikają znacznie szybciej, co dla mnie jest wybawieniem. 
Po miesiącu zrobiłam sobie od niego przerwę, by powrócić ze zdwojoną siłą. Od tej pory stosowałam go inaczej - punktowo i już nie na płatek higieniczny, Aplikowałam kilka pompek na dłoń, maczałam w nim opuszki palców i wmasowywałam płyn w miejsca dotknięte problemem przebarwień. W ten sposób nie musiałam martwić się o dyskomfort i uczucie lepkości na całej twarzy, a preparat działał znacznie szybciej - masaż chyba zrobił swoje. Tonik jest bardzo, bardzo wydajny.
Moja ocena: 4/5 działa, ale musiałam znaleźć na niego sposób.:) Początki nie były fajne!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
o mnie
Moje zdjęcie
Witam! Jestem studentką filologii angielskiej, w wolnym czasie lubię czytać blogi o tematyce związanej z kosmetykami i wizażem jak i sama tworzyć swoje recenzje, stąd pomysł na założenie bloga. Postaram się by blog nie ograniczał się do tematyki kosmetyków, a dotyczył również innych dziedzin życia. Zapraszam do zaglądania tu częściej i obserwowania jak blog się rozwija!:)